piątek, 26 września 2008

Job

Choć w Osace do zdjęć modowych (w sensie takich, których nie wstyd pokazać gdzieś np. w Europie) raczej się nie pozuje (ehhh), to w dzisiejszej pracy byłam nawet miło zaskoczona :) nie było tak źle! I choć spędziłam na nogach 13 godzin to nie padam, wręcz przeciwnie :) 
a oto polaroidy z pracy...



żeby zrobić te zdjęcia, czekaliśmy około 1,5 godziny na zachód słońca :D


niedziela, 21 września 2008

OSAKA AQUARIUM KAIYUKAN



Ahh, co za dzień!!
Postanowiłyśmy wybrać się do Kaiyukan, akwarium, w którym znajduje się 35 tysięcy zwierząt wodnych w 14 zbiornikach, z których największy jest jednocześnie największym zbiornikiem na świecie (5,4 tysiąca ton wody). 


Takie cuda natury można tam zobaczyć:

"Latające" ryby...;] 
Wydry morskie - niczym zmutowane niedźwiedzie polarne :)
Ryby o różnych kształtach i kolorach tęczy...
Olbrzymie żółwie....
...wyglądające jak skamieniałości (Matamata)

Rekiny...
I nieco mniejsze rybki :)
Japońskie kraby pacyficzne (największe stawonogi na świecie!)
Przepiękne meduzy....

Słodkie pingwiny :)

Barwne życie podwodne...



Po zwiedzaniu nadszedł czas na relaks. Wybrałyśmy się do IMAX, kina trójwymiarowego. Po drodze spotkałyśmy uroczego Mac Doga :) (Psy w ubraniach nikogo nie dziwią, sklepy z odzieżą i akcesoriami dla psiaków są na porządku dziennym :P)



Przed rozpoczęciem filmu :) (MummiesSecret Of The Pharaohs)

A na zakończenie dnia - przejażdżka na diabelskim młynie! Tempozan jest jednym z największych na świecie.

Widok na Osakę:



Dzień zaliczam do baaaardzo udanych!!

niedziela, 14 września 2008

Yakuza??

Około godziny 19, kiedy w Osace zrobiło się już ciemno, ale miasto jak zwykle było sprytnie oświetlone przez światła mijających samochodów i neony na budynkach, postanowiłyśmy odpocząć przy najlepszej mrożonej kawie, z najlepszym syropem orzechowym, w najlepszej kawiarni – Starbucks. Tak sobie siedziałyśmy i  kątem oka obserwowałyśmy kobietę, która uporczywie próbowała zrobić z kubraczka (hmm, tekturka nakładana na kubek z gorącą kawą, chroniąca przed poparzeniem) czapkę dla swojego mini pieka, który siedział w torbie. Ratlerek nie wyglądał na szczególnie uszczęśliwionego tym pomysłem, ale niestety siedział uwięziony w kolorowej torbie i tylko mógł pomarzyć o ucieczce od swojej nieco szalonej pani. Delektując się przepysznym napojem, dostrzegłyśmy świetny, wypucowany na błysk samochód, który zatrzymał się obok nas. Kierowca pędem obiegł limuzynę dookoła i otworzył drzwi z tyłu. Ukazały się nam krótkie blond włosy, a następnie ciemne okulary i srebrny dres. Był to starszy człowiek, ale chyba za wszelką cenę chciał odmłodzić swój image. Wyglądał jak przybysz z innej planety, na każdym palcu u ręki nosił bynajmniej nieskromne sygnety, a szyję oplatały srebrne, grube łańcuchy. Patrzyłyśmy się tak na niego przez dłuższy czas z otwartymi buziami i wybałuszonymi oczami, aż nagle ów pan się odezwał do swojego służącego. Jego podniesiony głos przypominał skrzek wrony. Żałowałam, że nie rozumiem japońskiego, bo mógł używać slangu, charakterystycznego dla... yakuzy. Właśnie to przyszło nam do głowy –  przed oczami miałyśmy członka mafii japońskiej. Próbowałam dopatrzeć się charakterystycznych tatuaży na ciele, ale niestety Japoniec nie raczył ściągnąć swojej srebrzystej bluzy, mimo męczącej duchoty. Japończycy żartują, że gdy podczas 40 stopniowego upału  zobaczy się na ulicy mężczyznę ubranego w koszulę z długimi rękawami, to można być pewnym, że to członek mafii :) Wspomniany wcześniej szofer skakał wokół swojego pana niczym wytresowany piesek, to przyniósł mu kawę, to popielniczkę, odpalił cygaro, potem odszedł od swojego króla i zajął się przenoszeniem tajemniczej walizki, która znajdowała się w bagażniku samochodu.

Zwróciłam uwagę na dłonie ‘mafioza’. Paznokieć w małym  palcu znacznie wyrózniał się długością, a dodatek był pomalowany na srebrny kolor. Ciekawe... Na szczęście doliczyłam się wszystkich palców (większość jakuza obcina(ło) sobie mały palec – była to kara za różne błędy. Teraz to już raczej stereotyp). „Jeśli kiedyś znajdziemy się w sytuacji gdzie będziemy się spierać z mężczyzną któremu brakuje paru palców , lepiej przeprosić , pokłonić się i oddalić” :)

Wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam robić zdjęcia, udając, że piszę wiadomość... :)



piątek, 12 września 2008

Znane - nieznane

Kilka pojęć, mitów i ciekawostek z japońskiego życia gaijina (cudzoziemca, obcokrajowca)

Kaiten-zushi: tam mogłabym jadać dzień w dzień. Restauracja, gdzie można wybrać dowolny talerzyk sushi znajdujący się na ruchomym taśmociągu. Koszt jednego talerzyka to 100 jenów, czyli około 2 zł. Najeść się można do woli, jest to tzw. japoński fast food. Znacznie zdrowszy od amerykańskiego, zapewniam :) Uwaga - sushi nie jest wizytówką Japonii!


Karoshi - śmierć pracoholików. Karoshi nie jest chorobą, tylko wynikiem osłabienia organizmu spowodowanego nadmiarem pracy.


Manga - uwielbiane przez japończyków komiksy traktowane są jak książki, dlatego Japończycy zajmują wyższe miejsce w statystykach czytalności książek niż inne narody. 


Nihonshu - wino ryżowe, błędnie nazywane przez Polaków sake. Sake to nazwa dla każdego alkoholu. W ulicznych automatach można kupić sake za ok. 200 jenów (ok. 4 zł) do wypicia "na raz".


Onigiri - mniam... odpowiednik szkolnej kanapki :) Trójkąt z ryżu, nadziany tuńczykiem, łososiem lub warzywami, zawinięty w wodorosty.


Salaryman - pracownik firmy, zawsze ubrany w garnitur i koszulę. Salaryman spędza poza domem cały dzień, który składa się z pracy i spotkań z kolegami.  Najczęściej spotykam ich śpiących w metrze.


Yakuza - japoński mafiozo. Wyróżnia się wytatuowanym ciałem i brakiem małego palca u dłoni (nie zawsze). Zajmuje się hazardem, ściąganiem haraczu i prostytucją. Na szczęście w Osace ich nie widać :)



Źródło: google.pl, książka "Zagubieni w Tokio" M. Bruczkowskiego.


środa, 3 września 2008

Trochę tak jakby padam na twarz. Niby się wysypiam i dobrze prowadzę (:D) to i tak jestem wyczerpana... To chyba przez tę pogodę :]


Tak wygląda wymęczone dziecko po dwudziestu godzinach spędzonych na nogach



"Hmm, co by tu zrobić?"



"Uff, całe szczęście, że zapakowałam do torebki lokówkę, czas szybko mi zleci, a ja będę wyglądać super KAWAI"

Patrząc na ludzi w metrze, 1/2 śpi (Japończycy mają tę zdolność budzenia się na odpowiedniej stacji), a 1/2 kobiet robi makijaż (lub układa włosy).



Zagadka: gdzie jest Agnes?
 
PS. Jakość zdjęć jest niestety nienajlepsza, a to dlatego, że nie noszę wszędzie ze sobą mojego aparatu. Pozostaje mi cykać fotki telefonem :)