Tym razem nie pracowalam sama - poza japonsko - brazylijskim "mezem" mialam takze gosci weselnych :) Kazdy z innego kraju, ale wszyscy mieszkaja od kilku lat w Japonii (na przyklad dwie Rosjanki wyszly za Japonczykow, dwojka dzieci to mix japonsko-rosyjski:)) i swietnie mowia po japonsku. Troszke im zazdroscilam i stwierdzilam, ze musze nauczyc sie przynajmniej kilku nowych zdan :)
Choc nie przepadam za pozowaniem w sukniach slubnych (czasochlonne dbanie o kazdy detal sukni i otoczenia, mnostwo poprawek, uciskajace gorsety:)) to bylo swietnie. Sadze, ze bede miala fajne zdjecia - na rowerze, z dziecmi, z "ojcem" dajacym ostatnie porady przed slubem :)
Nie pamietam kiedy ostatnio tak bardzo bolala mnie twarz od ciaglego usmiechania sie. W dodatku pobilam rekord - po skonczonym dniu pracy dotarlam do hotelu w Moriyamie i padlam na lozko o 20:30. Chyba pierwszy raz podczas pobytu w Japonii zasnelam bez problemow i obudzilam sie wypoczeta :)
Za duzo wszystkiego...
Maz :)
A tu troche zbocze z tematu - japonski kibelek :) I oczywiscie osobne kapcie "toaletowe" (W Japonii sciaganie butow przed wejsciem do domu, biura, restauracji a nawet swiatyn to norma - wejscie w butach jest ogromnym nietaktem!!)
Wypasiony panel ... Najlepsza opcja to nagrzewanie deski klozetowej - jest zawsze ciepla :)
A tu jeszcze zdjecia z weekendu, ostatni dzien Sandry w Osace. Shinsaibashi :)
Tradycyjnie - zdjecia w Purikurze. Jak widac, oprocz napisow, wzorkow i innych ciekawych rzeczy mozna sobie powiekszyc oczy (Japonki maja obsesje na tym punkcie), wydluzyc rzesy lub zmienic kolor wlosow/ oczu.
Tak sie bawia Japonczycy w salonach gier...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz