wtorek, 21 sierpnia 2012

Wlochata soja i smaz co chcesz :)

Trzy tygodnie minely... Sezon mial sie rozkrecic, mialo byc wiecej castingow po dlugim weekendzie, a na przyklad dzis nie mialam ich w ogole. Jestem cierpliwa, ciesze sie, bo pracuje, ale dlaczego do Osaki przyjezdza coraz to wiecej dziewczyn, a castingow nie przybywa? Choc spedzanie calego dnia w vanie i lazenie po castingach  nie naleza do moich ulubionych zajec, ale przynajmniej wtedy wiem, ze mam okazje do zdobycia nowej pracy.
No, ale jeszcze mam w sobie troche cierpliwosci.

Dzisiejszy dzien spedzilam zatem na rowerowych przejazdzkach i zakupach spozywczych (udalo mi sie upolowac jablko za jakies 6 zl, coz za okazja) Zjadlam przepysznego japonskiego omleta okonomiyaki i przystawke z soji - edemame. Okonomiyaki (tlum. "smaz co chcesz" to placek (zwany tez japonska pizza) z dodatkiem roznych skladnikow (moj zawieral krewetki, warzywa i chyba kalmary :)) polany slodkawym sosem otafuku i posypany katsuobushi (suszona ryba, pod wplywem ciepla sie porusza, ale spokojnie, to nie zyje :)). Edemame wyglada podobnie jak groszek cukrowy, ale jest duzo wieksza (wiekszy?). Jest to bardzo zdrowa i mega smaczna przekaska (polecana do piwa).
Zdecydowanie, nie ma lepszej kuchni niz japonska (aczkolwiek troszke tesknie za pierogami ruskimi:))

Nie sa to zdjecia wykonane przeze mnie, ale moj lunch wygladal podobnie:





Wczorajsza praca byla latwa, przyjemna, powolna (jakies 7 ujec w ciagu 8 godzin, Chinczycy by dali rade w 15 minut :))), ale za to wlasnie uwielbiam Japonie. Bez stresu, powoli, z przerwa na lunch, a jak dodamy do tego super masaz twarzy w wykonaniu wizazysty to juz w ogole niebo :)


Wlosy zrobione, czas na makijaz :)





 Jakze wdzieczna nazwa stacji, przy ktorej mieszkam














Jesli chodzi o moj komputer, to raczej musze sie pogodzic z tym, ze nic tutaj nie zdzialam. Naprawa wynioslaby niewiele mniej niz nowy laptop. Chodzi glownie o to, ze to Samsung, a nie Toshiba czy Sony, wtedy zdecydowanie byloby zdecydowanie latwiej (i taniej) jesli chodzi o naprawe. Albo Apple, Japonczycy maja na nich punkcie swira :) Takze poki co dam sobie rade z popsutym kompem podlaczonym do TV, a potem bede myslec, jesli sie okaze, ze po kontrakcie w Osace nie wracam do Polski...

Brak komentarzy: