Cztery
dni temu dotarlam do Tokio. Ostatnie dni w Osace byly fantastyczne, na
pewno jeszcze tam wroce. W Polsce spedzilam dwa tygodnie, przez pierwszy
tydzien walczylam z jet lagiem, a pozniej sie rozchorowalam. Nie do
konca zdrowa lecialam do Tokio, ale skorzystalam z pomocy aviomarinu i
spora czesc lotu przespalam. Po przylocie na miejsce mialam jakies 45
minut na ogarniecie sie i od razu musialam pedzic na castingi, ktore
trwaly do wieczora. Tak jest w sumie kazdego dnia - wychodze z domu ok
10-11, a wracam ok 21. Z niecierpliwoscia czekam na weekend zeby polazic
po okolicy, zaopatrzyc lodowke i zbadac teren :)
Wlasciwie
caly dzien spedzam w samochodzie, jezdzac z castingu na casting. Poki
co poznaje wiec Tokio przez szybe w aucie. Malo pamietam z 2005, 2006 i
2007 roku, jedynie niektore miejsca przypominaja mi stare czasy :) Tym
razem ciezko mi sie przestawic na czas japonski - w ciagu dnia walcze ze
zmeczeniem, w nocy nie moge zasnac, po kazdym posilku jest mi
niedobrze. Mam nadzieje, ze nie bedzie to trwalo zbyt dlugo.
W
Tokio jest zupelnie inaczej niz w Osace - co rusz spotykam na ulicy
obcokrajowcow, Japonczycy tak bardzo nie zwracaja uwagi na biale
dziewczyny. Castingow jest duzo wiecej (choc i tak ma sie rozkrecic) ale
na szczescie wszystko przebiega znacznie szybciej niz w Osace. Niektore
modelki, ktore tu widuje na castingach to takie dziewczyny, ze szczeka
opada, zaluje, ze nie jestem facetem :) ciezko nawet stwierdzic co mi
sie tu podoba poki co, bo kazdy moj dzien mija blyskawicznie i wyglada
podobnie. Chcialabym isc na spacer do parku, zjesc pyszne sushi i
popatrzec na Japonczykow na Harajuku :) Spokojna Osake polubilam od razu
(bo mialam na to czas i pamietalam miasto), a tutaj widocznie troche to
musi potrwac, jestem jeszcze troche zagubiona... Ale w koncu
"zagubienie sie pomoze ci w odnalezieniu siebie" :)
Ciekawe w sumie jak to bedzie z wolnym czasem, bo poki co kazda wolna chwile (czy to po castinach, czy w trakcie) wykorzystuje na ogarnianie materialu ze szkoly... nie ma lekko :)
Nie robilam jeszcze zdjec miasta, ale zaczne jak tylko znajde wolna chwile... Ale pokaze jak wyglada kawalek (w sumie na zdjeciu widac 3/4 :)) mojego "mieszkania", ktore ma 15mkw :) co za szalenstwo, nic tylko urzadzac domowki :) Ale! Narzekac nie moge, jest czysciutkie, pachnace i wyposazone w same najpotrzebniejsze rzeczy (wszystko, oprocz kubka, damn! Pije kawe i herbate ze szklanki).
Wieczorny widok z balkonu
A to jeszcze przed wyjazdem... Sznurek bardzo chcial zabrac sie ze mna :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz