czwartek, 25 października 2012

Konnichiwa Tokio



Cztery dni temu dotarlam do Tokio. Ostatnie dni w Osace byly fantastyczne, na pewno jeszcze tam wroce. W Polsce spedzilam dwa tygodnie, przez pierwszy tydzien walczylam z jet lagiem, a pozniej sie rozchorowalam. Nie do konca zdrowa lecialam do Tokio, ale skorzystalam z pomocy aviomarinu i spora czesc lotu przespalam. Po przylocie na miejsce mialam jakies 45 minut na ogarniecie sie i od razu musialam pedzic na castingi, ktore trwaly do wieczora. Tak jest w sumie kazdego dnia - wychodze z domu ok 10-11, a wracam ok 21. Z niecierpliwoscia czekam na weekend zeby polazic po okolicy, zaopatrzyc lodowke i zbadac teren :)
Wlasciwie caly dzien spedzam w samochodzie, jezdzac z castingu na casting. Poki co poznaje wiec Tokio przez szybe w aucie. Malo pamietam z 2005, 2006 i 2007 roku, jedynie niektore miejsca przypominaja mi stare czasy :) Tym razem ciezko mi sie przestawic na czas japonski - w ciagu dnia walcze ze zmeczeniem, w nocy nie moge zasnac, po kazdym posilku jest mi niedobrze. Mam nadzieje, ze nie bedzie to trwalo zbyt dlugo.
W Tokio jest zupelnie inaczej niz w Osace - co rusz spotykam na ulicy obcokrajowcow, Japonczycy tak bardzo nie zwracaja uwagi na biale dziewczyny. Castingow jest duzo wiecej (choc i tak ma sie rozkrecic) ale na szczescie wszystko przebiega znacznie szybciej niz w Osace. Niektore modelki, ktore tu widuje na castingach to takie dziewczyny, ze szczeka opada, zaluje, ze nie jestem facetem :) ciezko nawet stwierdzic co mi sie tu podoba poki co, bo kazdy moj dzien mija blyskawicznie i wyglada podobnie. Chcialabym isc na spacer do parku, zjesc pyszne sushi i popatrzec na Japonczykow na Harajuku :) Spokojna Osake polubilam od razu (bo mialam na to czas i pamietalam miasto), a tutaj widocznie troche to musi potrwac, jestem jeszcze troche zagubiona... Ale w koncu "zagubienie sie pomoze ci w odnalezieniu siebie" :) 
Ciekawe w sumie jak to bedzie z wolnym czasem, bo  poki co kazda wolna chwile (czy to po castinach, czy w trakcie) wykorzystuje na ogarnianie materialu ze szkoly... nie ma lekko :)

Nie robilam jeszcze zdjec miasta, ale zaczne jak tylko znajde wolna chwile... Ale pokaze jak wyglada kawalek (w sumie na zdjeciu widac 3/4 :)) mojego "mieszkania", ktore ma 15mkw :) co za szalenstwo, nic tylko urzadzac domowki :) Ale! Narzekac nie moge, jest czysciutkie, pachnace i wyposazone w same najpotrzebniejsze rzeczy (wszystko, oprocz kubka, damn! Pije kawe i herbate ze szklanki).




Wieczorny widok z balkonu


A to jeszcze przed wyjazdem... Sznurek bardzo chcial zabrac sie ze mna :)



Brak komentarzy: