W niedzielę wybraliśmy się do Kamakury, dawnej siedziby siogunatu Kamakura, do której dotarliśmy pociągiem w ciągu godziny. Pogoda na zwiedzanie była idealna, było gdzieś z 20 stopni, wyobrażam sobie jak pięknie musi tu być gdy kwitną japońskie wiśnie...
Znajdź niepasujący element :)
Naszym pierwszym celem był chram Tsurugaoka Hachimangu.
Kolejny niepasujący element - moje trepy wśród japonek
A to moja reakcja na widok tego giganta :O
Przepiękny ogród japoński
Chryzantemy, nieco inne od naszych polskich :)
Znów mieliśmy szczęście - w sobotę trafiliśmy na festiwal, a dziś udało nam się zobaczyć tradycyjny ślub japoński - ślub wyznawców Shinto.
Naszym drugim celem był pomnik Wielkiego Buddy, a po drodze mieliśmy okazję pobuszować po japońskich sklepach
Sklep z guzikami - do wyboru, do koloru!
Nie mam pojęcia co to za samochód, ale robi wrażenie!
Po drodze minęliśmy piękną plażę nad zatoką Sagami.
Myśl o tsunami trochę mnie przerażała, zwłaszcza, że ostatnio sporo czytałam na temat progóz dotyczących trzęsienia ziemi w Japonii (wg japońskich naukowców, prawdopodobieństwo, że do 2017 roku nastąpi duże trzęsienie ziemi z epicentrum w Tokio jest bardzo duże...).
W końcu dotarliśmy do Wielkiego Buddy, posągu wykonanego z brązu, który ma 13,4 metra wysokości! Początkowo Budda siedział w świątyni, ale ta została zniszczona przez tsunami i huragany.
Posąg jest pusty w środku (a waży 121 ton!) i istnieje możliwość wejścia do wnętrza Buddy, ale niestety spóźniliśmy się 10 minut...
2 komentarze:
Tsurugaoka Hachimangu to chram, a nie swiatynia. Swiatynie sa buddyjskie, chramy shintoistyczne. To troche tak jakby nazwac kosciol synagoga czy meczetem. ;-)
Faktycznie, już poprawiam błąd. Dzięki!
Prześlij komentarz