czwartek, 12 września 2013

¾


Kolejna praca za mną, tym razem do magazynu DHC, który swoją tematyką obejmuje wszystko co związane jest z pielęgnacją twarzy i ciała. Jak to zazwyczaj bywa przy sesjach beauty, najwięcej czasu pochłaniają makijaż i fryzura, na co poświęcić trzeba przynajmniej godzinę. Pod lupę wizażysty jest brany każdy fragment twarzy, nawet każda rzęsa :-) btw. najlepszy sposób na podkręcenie rzęs bez użycia zalotki? Dzisiaj wizażystka podzieliła się ze mną starym trikiem swojej mamy - wystarczy opalić końcówkę zapałki i nagrzaną podwijać rzęsy ku górze.



Pierwsze ujęcie - przeglądam się w lustereczku i zastanawiam dlaczego moja cera jest taka sucha :-)


 





Kolejny krok - makijaż oczu (zupełnie jakby go wcześniej nie było :-))






Następnie - "wyobraź sobie, że siedzisz przy barze i na przeciwko Ciebie siedzi fantastyczny facet" :D








Tu w dłoni trzymam chyba jakieś tabletki upiększające czy wspomagające odchudzanie...


Ostatni krok - "spryskaj twarz naszą wspaniałą wodą różaną" :-)



Sesje beauty są chyba moimi ulubionymi i chyba właśnie tego typu zdjęć mam najwięcej w swoim booku. Z niecierpliwością będę czekać na ukazanie się tego czasopisma, a skoro już jestem w temacie pielęgnacji skóry to muszę napisać o dwóch preparatach kosmetycznych, które poznałam podczas wielu różnych sesji i spokojnie mogę je polecić każdej dziewczynie. 


Na pewno na pochwałę zasługuje krem Embryolisse, który w Japonii jest stosowany chyba przez każdego wizażystę. Idealny na dzień i na noc, baaaardzo wydajny, nadaje się także do usuwania resztek makijażu wokół oczu. Na szczęście od niedawna można go też kupić w Polsce.

(źródło: http://www.heavensalon.com)


Innym preparatem must have jest balsam do ust Elizabeth Arden. Działa doskonale na wysuszone, spierzchnięte usta. Zazwyczaj kupuję go na lotnisku, kosztuje ok 8 dolarów, ale warto zainwestować, bo jest bardzo wydajny i dużo lepszy niż dotychczas stosowane przeze mnie balsamy do ust.

(źródło: http://www.amazon.com)

Zaczęłam odliczać dni do powrotu do domu, na szczęście dzięki pracy czas szybko mija. Jeszcze 17 dni, 15 godzin i 39 minut :-)

Brak komentarzy: