Moje podróże po Azji dają nieskończenie wiele możliwości
próbowania przeróżnych potraw, co moim zdaniem, wcale nie przeszkadza w diecie
modelki. Kuchnia japońska czy koreańska to kuchnia zdrowa, lekka, opierająca
się głównie na ryżu, wodorostach i owocach morza. Kuchnia koreańska to przede
wszystkim kuchnia bardzo pikantna, więc cały czas „uczę się” jej i czasem z ostrożnością próbuję nowych
smaków.
Najbardziej popularne jest tu podawane jako przystawka kimchi, czyli fermentowane warzywa takie
jak kapusta pekińska, rzodkiew japońska, czosnek, cebula wraz z przyprawami i
papryczkami chilli. Jest tyle różnych rodzajów kimchi, o różnym stopniu ostrości, że trudno mi trafić na idealne -
raz trafiam na kimchi, które smakuje znakomicie, raz totalnie wypala mi jamę
ustną :-)
(źródło: http://elwood5566.net)
Na podstawie kimchi
robi się zupę kimchi jjigae, gdzie
dodaje się również tofu, warzywa i owoce morza. Ta zupa jest tak pikantna, że
jestem w stanie zjeść tylko kilka łyżek. Nawet gdy w koreańskiej restauracji poprosi
się o to, aby zupa była tylko odrobinę ostra, to i tak daje popalić...
(źródło: http://en.wikipedia.org)
Moim faworytem jest kimbap, czyli ryż i dodatki zawinięte w
wodorosty. Można go kupić praktycznie w każdym markecie, ale wiadomo –
najlepiej smakuje, gdy jest świeżo zrobiony w lokalnej knajpce, bez sztucznych dodatków czy majonezu. Najbardziej
smakuje mi ten z tuńczykiem, rzodkwią i kimchi.
Uwielbiam gotowane
na parze koreańskie pierożki, czyli mandu,
wypełnione warzywami i wieprzowiną, podawane z sosem sojowym. Smakują podobnie jak japońskie gyoza. Dziś po pracy miałam okazję się nimi zajadać z moim managerem (który notabene zabrał mnie ostatnio na lunch do Mc Donald's, a po wszystkim poinformował, że jedziemy na casting do bielizny ...)
Dzisiaj małam też okazję spróbować naengmyeon, znane
także jako „cold noodles”. W najprostszej wersji jest to gryczany makaron z dodatkiem posiekanego
szczypiorku i startej rzodkwi, podawany w zimnym (wręcz lodowatym – bo z
dodatkiem kostek lodu!) rybnym bulionie. Pycha.
Genialnym sposobem
na spędzenie czasu ze znajomymi jest wybranie się na Korean Barbecue. Przy każdym
stoliku znajduje się elektryczny grill i goście sami przyrządzają swoje
jedzenie. Kelner podaje surowe mięso (najczęściej wieprzowinę lub wołowinę),
dodatki typu kimchi, liście sałaty, posiekaną cebulę oraz przeróżne sosy. Po
usmażeniu mięsa samodzielnie zawija się kawałek mięsa wraz z ulubionymi dodatkami w
liść sałaty. BBQ popijane piwem - rewelacja ;-)
Gdy podróżuję po
Azji, prawie w każdej potrawie w moim domowym menu znajduje się ukochane tofu, które można kupić niemal wszędzie.
Omlet, kurczak, sałatka, jogurt - wszystko z
dodatkiem świeżego tofu, które dość ciężko kupić w Polsce.
(źródło: http://www.maangchi.com)
Teraz, gdy już
jestem bardziej obeznana w tutejszych produktach, eksperymentuję w kuchni i nie
odmawiam sobie przyjemności. Przez pierwszy tydzień pobytu w Seulu jadłam na okrągło
makaron/ryż (których na co dzień nie jadam w Polsce) z tuńczykiem i warzywami. Ileż można… Uwielbiam jeść, uwielbiam
gotować, uwielbiam poznawać nowe smaki.
Tylko po niektórych ucztach trzeba się więcej poruszać…
;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz