poniedziałek, 16 września 2013

Dieta w Korei



Moje podróże po Azji dają nieskończenie wiele możliwości próbowania przeróżnych potraw, co moim zdaniem, wcale nie przeszkadza w diecie modelki. Kuchnia japońska czy koreańska to kuchnia zdrowa, lekka, opierająca się głównie na ryżu, wodorostach i owocach morza. Kuchnia koreańska to przede wszystkim kuchnia bardzo pikantna, więc cały czas „uczę się” jej i czasem z ostrożnością próbuję nowych smaków. 

Najbardziej popularne jest tu podawane jako przystawka kimchi, czyli fermentowane warzywa takie jak kapusta pekińska, rzodkiew japońska, czosnek, cebula wraz z przyprawami i papryczkami chilli. Jest tyle różnych rodzajów kimchi, o różnym stopniu ostrości, że trudno mi trafić na idealne - raz trafiam na kimchi, które smakuje znakomicie, raz totalnie wypala mi jamę ustną :-)

 (źródło: http://elwood5566.net)

Na podstawie kimchi robi się zupę kimchi jjigae, gdzie dodaje się również tofu, warzywa i owoce morza. Ta zupa jest tak pikantna, że jestem w stanie zjeść tylko kilka łyżek. Nawet gdy w koreańskiej restauracji poprosi się o to, aby zupa była tylko odrobinę ostra, to i tak daje popalić...

 (źródło: http://en.wikipedia.org)


Moim faworytem jest kimbap, czyli ryż i dodatki zawinięte w wodorosty. Można go kupić praktycznie w każdym markecie, ale wiadomo – najlepiej smakuje, gdy jest świeżo zrobiony w lokalnej knajpce, bez sztucznych dodatków czy majonezu. Najbardziej smakuje mi ten z tuńczykiem, rzodkwią i kimchi.

                                                      (źródło: http://www.roboppy.net)

Uwielbiam gotowane na parze koreańskie pierożki, czyli mandu, wypełnione warzywami i wieprzowiną, podawane z sosem sojowym. Smakują podobnie jak japońskie gyoza. Dziś po pracy miałam okazję się nimi zajadać z moim managerem (który notabene zabrał mnie ostatnio na lunch do Mc Donald's, a po wszystkim poinformował, że jedziemy na casting do bielizny ...)

                                                      (źródło: http://modernseoul.org)


Dzisiaj małam też okazję spróbować naengmyeon, znane także jako „cold noodles”. W najprostszej wersji jest to gryczany makaron z dodatkiem posiekanego szczypiorku i startej rzodkwi, podawany w zimnym (wręcz lodowatym – bo z dodatkiem kostek lodu!) rybnym bulionie. Pycha.

                                                     (źródło: http://seoulsurvivors.com)


Genialnym sposobem na spędzenie czasu ze znajomymi jest wybranie się na Korean Barbecue. Przy każdym stoliku znajduje się elektryczny grill i goście sami przyrządzają swoje jedzenie. Kelner podaje surowe mięso (najczęściej wieprzowinę lub wołowinę), dodatki typu kimchi, liście sałaty, posiekaną cebulę oraz przeróżne sosy. Po usmażeniu mięsa samodzielnie zawija się kawałek mięsa wraz z ulubionymi dodatkami w liść sałaty. BBQ popijane piwem - rewelacja ;-)

                                                (źródło: http://www.girlandtheworld.org






Gdy podróżuję po Azji, prawie w każdej potrawie w moim domowym menu znajduje się ukochane tofu, które można kupić niemal wszędzie. Omlet, kurczak, sałatka, jogurt  - wszystko z dodatkiem świeżego tofu, które dość ciężko kupić w Polsce. 

                                                    (źródło: http://www.maangchi.com

Teraz, gdy już jestem bardziej obeznana w tutejszych produktach, eksperymentuję w kuchni i nie odmawiam sobie przyjemności. Przez pierwszy tydzień pobytu w Seulu jadłam na okrągło makaron/ryż (których na co dzień nie jadam w Polsce) z tuńczykiem i warzywami. Ileż można… Uwielbiam jeść, uwielbiam gotować, uwielbiam poznawać nowe smaki.
Tylko po niektórych ucztach trzeba się więcej poruszać… ;-)

Brak komentarzy: